Male kuleczki mozzarelli, opanierowane i usmazone w glebokim oleju, sa bardzo czesto podawana przekaska w neapolitanskich pizzeriach. Bardzo czesto serwowane sa w towarzystwie: ziemniaczanych krokietow - panzarotti napoletani, ryzowych kulek - palle di riso czy przekaski
Do przygotowania tej przekaski potrzebowac bedziemy jak najmniejszych kuleczek mozzarelli, wazacych maksymalnie 20- 30 g.
Kuleczki wyjmujemy z plynu, w ktorym sa przechowywane i osuszamy np. papierowym recznikiem. Nastepnie panierujemy w mace, jajku i bulce tartej. Jeszcze raz w jajku i bulce. Dociskamy dobrze panierke.
Smazymy w glebokim oleju na zloto. Olej rozgrzewamy i pozniej obnizamy gaz, tak aby kulki sie zezlocily z zewnatrz a mozzarella w srodku rozpuscila. Po usmazeniu odkladamy na papierowy recznik do odsaczenia tluszczu i posypujemy z zewnatrz sola. Podajemy cieple.
Mozzarelline fritte mozemy podac jako drugie danie, np. z salata.
Smacznego.
Na koniec, jako ciekawostke, zamieszcze pare zdjec z neapolitanskiego cmentarza Cimitero di Poggioreale . Cmentarz ten jest glownym miejscem pochowku w Neapolu i jednym z najwiekszych cmentarzy w Europie. Dzieli sie na 3 czesci.
Najstarsza czesc - Cimitero Monumentale - zostala zaprojektowana w 1812 roku i powstala w 1837. W czesci tej znajduje sie wiele zabytkowych grobowcow, posagow i kaplic. Spoczywaja tu znane osobistosci neapolitanskie tzw. Quadrato degli uomini illustri .
Cimitero della Pietà, zrealizowany w 1889 roku, stanowi czesc kompleksu cmentarnego i tu chowani byli "zwykli" ludzie.
W 1930 roku powstal Cimitero Nuovissimo i stad pochodza ponizsze zdjecia.
Mimo, ze tematyka jest dosc smutna postanowilam pokazac zdjecia. Przyznam sie, ze pierwszy raz w zyciu widzialam cmentarz, w ktorym porusza sie samochodami. Wprawdzie wjechac mozna tylko samochodem z niepelnosprawnym, ale samochodow bylo naprawde sporo.
Oprocz kapliczek prywatnych z grobowcami rodzinnymi, w tej czesci cmentarza jest bardzo duzo budynkow wielopoziomowych. To te bloki na zdjeciu powyzej.
Nisze znajduja sie na roznych poziomach i w budynkach funkcjonuja nawet windy! Wybaczcie , ale z wrazenia zapomnialam strzelic fotke :-)
We Wloszech sa troche inne zwyczaje pogrzebowe. W niszach znajduja sie jedynie kosci zmarlych. Ciala po smierci zazwyczaj sa grzebane ( w drewnianych trumnach, w ziemi) , czyli jak na razie tak jak w Polsce. Nastepnie do 5 lat po smierci sa ekshumowane w asyscie najblizszej rodziny. Pozostale szczatki owijane sa w przescieradla i skladane sa w niszach, ktore sa udostepniane odplatnie.
Jak dla mnie zwyczaje te sa przerazajace i poprosilam meza, aby po smierci mnie skremowal.
Koszty pochowku sa dosc wysokie i sa pokrywane ze srodkow wlasnych rodziny zmarlego.Czesto dochodza do okolo 6000€. Mozliwy jest jedynie odpis od podatku do okolo 1500€. W trudnej sytuacji materialnej mozna wystapic do gminy o pogrzeb z urzedu.
Moze przy innej okazji opisze co dzieje sie ze zmarlym i jak wyglada pogrzeb.
Przepraszam za poruszona tematyke.
Panierowane sery to moja wielka słabość :) Uwielbiam to gorące, ciągnące się serowe wnętrze. Muszę odtworzyć Twoje danie :)
RispondiEliminaŁaaał ale pyszność ! Takie małe a cieszy :)
RispondiEliminaDo Neapolu mam bardzo daleko, ale taką smażoną mozzarellę uwielbiam :)
RispondiEliminaTo całe ekshumowanie i przenoszenie szczątków nieco przerażające mi się wydaje.
Ciągnący się ser, mmnnn :)
RispondiEliminatematyka życiowa i bardzo ciekawa.
RispondiEliminaTak się cieszę, że są nowe przepisy. PYCHA! Teraz jestem w Niemczech i lepiej nie mówić jak się tu je.
RispondiEliminaMój Terrone nie chciał opowiadać "jak" to się odbywa. Mnie też ciekawią cmentarze, wszędzie gdzie podróżuję, nawet bardziej niż tzw. zabytki. W końcu to jedna z ważniejszych części kultury, no i życia...
SALUTI!!!
Smak musi być BAJECZNY!!!
RispondiEliminaFascynujące..!
RispondiEliminaDo tej pory zaglądałam tu tylko ze względu na przepisy, teraz będę czekała na kolejne uwagi o życiu Włochów. Dziękuję za reportaż. Im bardziej osobiste wrażenia tym ciekawiej:))
Pzdrw z Wielkopolski - Gośka
Wspaniała strona,a właściwie dzieło! Trafiłam tu szukając prawdziwie włoskiego przepisu na "melenzanę" czyli marynowany bakłażan.Produkt,którego niestety nie można dostać w naszym kraju, który mnie uzależnił "od pierwszego skosztowania":)Oczywiście zgodnie z instrukcją przepis wyszedł niczym przywieziony ze słonecznej Italii.Od tamtej pory zaglądam tu regularnie.Spędziłam we Włoszech, w miejscowości Salerno sporo czasu,był planowany pobyt na stałe,niestety nie doszedł do skutku.Po kilku latach marzę, by tam wrócić.Gratuluję dosłownie całokształtu i serdecznie,serdecznie zazdroszczę codziennego obcowania ze skarbami tamtejszej kuchni,słońca,atmosfery i śródziemnomorskiego powietrza....Widać,że wkłada Pani serce w zapoznanie nas z włoskim światem nie tylko od kuchni:)Osobiście bardzo dziękuję za to,że mam tu w Polsce "małą kulinarną i nie tylko Italię":) Pozdrawiam serdecznie!
RispondiEliminaAnia
Bardzo mi się podoba ten post,w Grecji jest podobnie (kubek agnicy.blog).Dla mnie zwyczaje z innych państw są b. ciekawe.Będę tu wracać.Pozdrawiam, Ala
RispondiElimina