▼
venerdì 28 febbraio 2014
Spinacine, czyli mielone z kurczaka i szpinaku
Spinacine to kotlety mielone z kurczaka i szpinaku.
Ogolno dostepne w sprzedazy jako gotowce. Kupowane sa glownie dla dzieci.
Mojemu 5 letniemu brzdacowi, te gotowe, nie za bardzo smakuja. Przejrzalam przepisy w sieci i zdecydowalam sie je zrobic w ponizszy sposob.
500 g miesa z piersi kurczaka
150 g obgotowanego i odcisnietego szpinaku
1 jajko
2 lyzki drobno startego parmezanu
bulka tarta
i oliwa lub maslo do smazenia
sol i pieprz
Mieso zmielilam. Szpinak umylam i obgotowalam. Ostudzilam, odcisnelam i posiekalam. Jesli macie mrozone liscie szpinaku, to tez mozna go uzyc. Wystaczy wtedy poddusic szpinak z odrobina wody.
Do miesa dodalam szpinak, ser i jajko, posolilam i popieprzylam do smaku. Wyrobilam. Uformowalam kotlety (porcje po okolo 100- 120 g) i obtoczylam je w bulce tartej.
Usmazylam na oliwie.
Podalam z pieczonymi ziemniakami.
Dziecko zjadlo kotlet ze smakiem i nie protestowalo zupelnie, ze jest tam szpinak. Nie wiem jak Wasze dzieci, ale moje prawie nie jada warzyw.
Smacznego.
lunedì 24 febbraio 2014
Zeppole di cavolfiore, czyli smazone ciasto drozdzowe z kalafiorem
Witam czytelnikow.
Ciekawe czy ktos tu jeszcze zaglada, bo nastapila drobna przerwa w "nadawaniu"???
:-)))
Ja jestem cala i zdrowa. Przezylam wakacje. 10 dni w Polsce (kopalnia soli w Wieliczce, pobyt u znajomych w Jasle) i slub brata w Warszawie. :-) Pozniej 2 tygodnie nad morzem w Palinuro. Codzienny nadzor nad dzieckiem, na podworku, od 17 tej do 20 tej. Przygotowanie meza do egzaminu do technikum (do piatej klasy) i jego zdawanie, po dwudziestu latach od zdania matury, ale w innej szkole. Poczatek roku przedszkolnego. Zapisalam tez mojego malucha na karate i wlasnie wczoraj zalozyl pierwsze kimono. Bylam tez w Polsce na grobach rodzicow. Ostatni bardzo mily tydzien we Wroclawiu. Zaliczylam przy okazji atrakcje dzieciece : wroclawskie zoo, aquapark , poplynelismy stateczkiem "Gucio" po Odrze i poogladalismy panorame miasta z wiezy katedry.
No, to tak, w telegraficznym skrocie.
Wracajac do tematyki bloga. Kulinarnej. Dzis bedzie, o wlasciwie wigilijnym specjale : smazonym ciescie drozdzowym z kalafiorem.
Przekaski ze smazonego ciasta drozdzowego tzw. zeppole sa bardzo w Neapolu popularne. Wystepuja w wielu odmianach. Podstawowa nazywa sie tu pasta cresciuta (wyrosniete ciasto) i to zwykle, rzadkie ciasto drozdzowe usmazone po wyrosnieciu. Pozniej sa pizzete fritte: usmazone placuszki posmarowane sosem pomidorowym, posypane startym parmezanem i bazylia. Zaraz potem zeppole z algami, z kwiatami cukinii, z dynia, z kalafiorem.
Zeppole z kalafiorem smazy sie w wielu domach na Wigilie i to jest taki neapolitanski wigilijny klasyk. U mojego meza, w domu rodzinnym sie ich nie smazylo co wcale nie oznacza, ze sa niedobre. Wrecz przeciwnie. Bardzo smaczne cieple i na zimno. Polecam.
Potrzebne nam beda ok. :
pol kalafiora - ugotowany, zostawiamy, az zupelnie ostygnie,
180- 200 g maki pszennej,
200 ml cieplej wody,
10g swiezych drozdzy,
lyzeczke soli,
obfita szczypte pieprzu
i 2- 3 lyzki drobno startego pecorino lub parmezanu.
Dodatkowo olej do smazenia i sol do posypania.
Drozdze rozpuszczamy w cieplej wodzie. Dodajemy sol i make mieszajac lyzka, tak zeby nie porobily nam sie grudy. Otrzymamy z tego dosc rzadkie ciasto. Dodajemy pieprz, starte pecorino lub parmezan i pokrojony w wieksze kawalki kalafior. Przykrywamy jakas sciereczka i odstawiamy w cieple miejsce, na 2 godziny, do wyrosniecia.
Smazymy na glebokim oleju. Ciasto nabieramy lyzka i pomagajac sobie druga lyzka, wrzucamy ciasto na goracy olej. Smazymy na ladny zloty kolor. Najpierw z jednej a pozniej z drugiej strony. Otrzymamy takie dosc nieregularne kuleczki usmazonego ciasta. Odkladamy ja na recznik papierowy, aby odsaczyc je z tluszczu. Solilmy lekko z wierzchu i podajemy.
Zeppole di cavolfiore sa dobre i na zimno.
Smacznego.
P.S. Post napisalam jeszcze chyba przed Swietami Bozego Narodzenia, ale nie moglam wkleic zdjec. Pozdrawiam serdecznie wszystkich, ktorzy tu jeszcze od czasu do czasu zagladaja :-)
Ciekawe czy ktos tu jeszcze zaglada, bo nastapila drobna przerwa w "nadawaniu"???
:-)))
Ja jestem cala i zdrowa. Przezylam wakacje. 10 dni w Polsce (kopalnia soli w Wieliczce, pobyt u znajomych w Jasle) i slub brata w Warszawie. :-) Pozniej 2 tygodnie nad morzem w Palinuro. Codzienny nadzor nad dzieckiem, na podworku, od 17 tej do 20 tej. Przygotowanie meza do egzaminu do technikum (do piatej klasy) i jego zdawanie, po dwudziestu latach od zdania matury, ale w innej szkole. Poczatek roku przedszkolnego. Zapisalam tez mojego malucha na karate i wlasnie wczoraj zalozyl pierwsze kimono. Bylam tez w Polsce na grobach rodzicow. Ostatni bardzo mily tydzien we Wroclawiu. Zaliczylam przy okazji atrakcje dzieciece : wroclawskie zoo, aquapark , poplynelismy stateczkiem "Gucio" po Odrze i poogladalismy panorame miasta z wiezy katedry.
No, to tak, w telegraficznym skrocie.
Wracajac do tematyki bloga. Kulinarnej. Dzis bedzie, o wlasciwie wigilijnym specjale : smazonym ciescie drozdzowym z kalafiorem.
Przekaski ze smazonego ciasta drozdzowego tzw. zeppole sa bardzo w Neapolu popularne. Wystepuja w wielu odmianach. Podstawowa nazywa sie tu pasta cresciuta (wyrosniete ciasto) i to zwykle, rzadkie ciasto drozdzowe usmazone po wyrosnieciu. Pozniej sa pizzete fritte: usmazone placuszki posmarowane sosem pomidorowym, posypane startym parmezanem i bazylia. Zaraz potem zeppole z algami, z kwiatami cukinii, z dynia, z kalafiorem.
Zeppole z kalafiorem smazy sie w wielu domach na Wigilie i to jest taki neapolitanski wigilijny klasyk. U mojego meza, w domu rodzinnym sie ich nie smazylo co wcale nie oznacza, ze sa niedobre. Wrecz przeciwnie. Bardzo smaczne cieple i na zimno. Polecam.
Potrzebne nam beda ok. :
pol kalafiora - ugotowany, zostawiamy, az zupelnie ostygnie,
180- 200 g maki pszennej,
200 ml cieplej wody,
10g swiezych drozdzy,
lyzeczke soli,
obfita szczypte pieprzu
i 2- 3 lyzki drobno startego pecorino lub parmezanu.
Dodatkowo olej do smazenia i sol do posypania.
Drozdze rozpuszczamy w cieplej wodzie. Dodajemy sol i make mieszajac lyzka, tak zeby nie porobily nam sie grudy. Otrzymamy z tego dosc rzadkie ciasto. Dodajemy pieprz, starte pecorino lub parmezan i pokrojony w wieksze kawalki kalafior. Przykrywamy jakas sciereczka i odstawiamy w cieple miejsce, na 2 godziny, do wyrosniecia.
Smazymy na glebokim oleju. Ciasto nabieramy lyzka i pomagajac sobie druga lyzka, wrzucamy ciasto na goracy olej. Smazymy na ladny zloty kolor. Najpierw z jednej a pozniej z drugiej strony. Otrzymamy takie dosc nieregularne kuleczki usmazonego ciasta. Odkladamy ja na recznik papierowy, aby odsaczyc je z tluszczu. Solilmy lekko z wierzchu i podajemy.
Zeppole di cavolfiore sa dobre i na zimno.
Smacznego.
P.S. Post napisalam jeszcze chyba przed Swietami Bozego Narodzenia, ale nie moglam wkleic zdjec. Pozdrawiam serdecznie wszystkich, ktorzy tu jeszcze od czasu do czasu zagladaja :-)